Decyzję tę podjęto w celu ukarania tych, których stać – co już powiedziała nie dyrektorka Muzeum, ale JOK-u: „Zawsze bulwersował mnie fakt, że osoby, które stać na kupno biletu na koncert czy też spektakl, skwapliwie korzystały z darmowych zaproszeń”.
Dziwne, że osoba, która funkcjonuje w życiu publicznym Jawora już od wielu lat, dopiero teraz zabiera głos w tej sprawie. A czemu pani dyrektor milczała, gdy była radną? A może wcale nie milczała, może protestowała przeciw darmowym zaproszeniom?
No, ale problem leży zupełnie gdzie indziej. Obie dyrektorki (ta od JOK-u i ta od Muzeum) zgodnie twierdzą, że za kulturę trzeba płacić. Brzmi to rozsądnie. Problem jednak polega na dręczących duszę udręczoną – szczegółach. Otóż – płacić, ale ile i za co?
Zazwyczaj bilety wstępu na koncerty nie schodzą poniżej 50 zł. Zazwyczaj też widz nie jest przymuszany przez konferansjerów do wyrażania „spontanicznego aplauzu” dla władz miasta i rozmaitych sponsorów. Zazwyczaj fotopstrycy dostają 3 minuty, by w trakcie koncertu nie przeszkadzali widzom. Na ogół też w tej cenie bywalec koncertów otrzymuje choćby niewielki informator.
Słowem – płacić! Nie tyle, na ile wycenione są obecnie te bilety. Na tyle, żeby można było za uzyskane z nich pieniądze zorganizować wydarzenie muzyczne a nie cieszyć się z prowincjonalnej chałtury. Zatem płacić i to płacić więcej!
Wypadałoby też zapytać tych, którzy kiedyś wprowadzili te darmowe zaproszenia – po co to zrobili? Kto z nich korzystał? Na to ostatnie pytanie najlepiej może odpowiedzieć obecna dyrekcja Muzeum. Poprosiłbym też o skrupulatne wyliczenia – o ile wzrosły przychody do muzealnej kasy dzięki „obiletowaniu” całej publiczności?
Obawiam się, że słuszna skądinąd decyzja, jest jedynie odwróceniem dotychczasowej sytuacji. Wiążę to raczej ze zmianą burmistrza niż z racjonalną „polityką biletową” Muzeum. Tym bardziej potrzebne są konkretne wyliczenia efektów finansowych, jakie przyniosła zmiana.
Jeszcze bardziej jednak potrzebna jest zmiana w organizacji samych koncertów – może zrezygnować z konferansjerki? Może wprowadzić jakieś zasady dla fotografów? Może zwrócić uwagę rodzicom, że dla ich małych dzieci jest koncert na dzień dziecka? A może nawet wyczyścić ławki (często widzowie pierwszego koncertu robią to swoimi ubraniami)?
Zasada powinna być prosta – widz płaci, ale ma też prawo wymagać. Czy to aby nie za wiele? Niestety, żadna z pań nawet się nie zająknęła w tej kwestii. Znaczy to, że w organizacji koncertów pokoju jedynie owe zaproszenia budziły ich wątpliwości (i to dopiero w 2015 roku). No, ale może to dopiero pierwszy, choć mały krok w słusznym kierunku. Życzę obu dyrektorkom odwagi. Każdy następny krok może tylko poprawić stan obecny.
Mirosław Tender