Redakcja (Red.): Rozmawiamy w przeddzień wyborów zatem tematem nr 1 będzie przyszłość Jawora, na której zawsze bardzo Pani zależało i zależy bo "Tutaj chcę żyć".
Ewelina Szynkler (E.Sz.): Tak, tutaj chcę żyć! Bo Jawor to moje ukochane miasto, jestem z nim mocno związana. Stąd też moje hasło wyborcze, niezmienne od wielu, wielu lat. Moim marzeniem jest by Jawor był po prostu dobrym miejscem do życia, żeby rozwijał się równomiernie, inwestował w infrastrukturę i nowe technologie. Żeby był zadbany, czysty i bezpieczny. I oferował dobrą jakość życia swoim mieszkańcom. Bo ludzie to serce każdego miasta! Chciałabym, aby tutaj mieszkańcy realizowali swoje marzenia, cele i pasje. Tak więc władze miasta powinny stwarzać im dobre warunki do życia. I żeby rynek jaworski tętnił życiem, tak jak w pobliskich miastach, obfitując w restauracje, kawiarnie i kafejki.
Red.: Mieszkańcy Jawora są podzieleni. Jedni uważają, że miasto się rozwija, a drudzy, że przypomina obraz nędzy i rozpaczy. Jakie jest Pani zdanie w tym temacie? Była Pani w sztabie zarządzającym miastem i mogła to zobaczyć z lepszej perspektywy.
E.Sz.: Jawor stał się miastem dwóch prędkości. Zaniedbana i sypiąca się Starówka, a na obrzeżach nowe inwestycje. Niestety skupienie uwagi władz na jednych tematach powoduje szereg zaniedbań w innych. Jest masa nierozwiązanych spraw i problemów, jak temat kanalizacji deszczowej i zalewanie miasta, a do starych spraw wciąż dołączają nowe - stare problemy, dziury w drogach, brak parkingów, czy zanikanie małej przedsiębiorczości. Niby piękny ratusz i rynek, ale z obskurnymi i zaniedbanymi podcieniami. To nie jest ładna wizytówka miasta. Odremontowane fronty kamienic, a zaplecza i podwórka w ruinie z odpadającymi tynkami. To nie przynosi miastu chluby. I jeszcze te opustoszałe lokale pod filarami. Choć w większości są one prywatne, to jednak dobry gospodarz miasta powinien wypracować jakiś kompromis, by te lokale uaktywnić. Tym bardziej, że burmistrz miał posłuszną większość w Radzie Miejskiej. A jak wiemy, ta większość, to potężny atut w zarządzaniu miastem.
Red.: Wyobraźmy sobie, że nagle ma Pani super moce w zasadzie może zrobić wszystko. Od czego Pani zaczyna, żeby nie tylko chciało się tutaj żyć, ale żeby to życie było bliskie najlepszym pod tym względem miejscom na świecie?
E.Sz.: Trudne pytanie. Zaczynam od wymieniany sztabu zarządzającego ratuszem i zatrudniam związanych z miastem, kompetentnych ludzi, samorządowców, z dużą dozą wrażliwości i empatii na sprawy społeczne. Następnie inwestuję w parkingi, a potem aktywizuję pustostany pod arkadami. Stawiam na małą przedsiębiorczość, kafejki i kawiarenki, bo tak naprawdę ludzie dzisiaj nie mają się gdzie spotkać i przysiąść na kawkę, ciasteczko lub piwko. Sadzę też drzewa, bo to płuca miasta. I dbam o starodrzew, a wycinka tylko w ostateczność. Taki powinien być według mnie Jawor. Władze powinny być dla mieszkańców, rozwiązywać realne problemy i bolączki. Chciałabym, żeby Jawor wykorzystał też swój potencjał - klimatycznego, gościnnego miasteczka, pięknego rynku i stał się miejscem spotkań, a nie tylko spektakli i imprez 1 niespełnionego aktora. Oj, widzę tę Pana minę (śmiech), nie idźmy może w tę stronę, więc bez komentarza pozostawię ostatnie występy tej bandowej męskiej grupy tanecznej z okazji święta kobiet.
Myślę, że warto było by powrócić do czegoś na kształt „Biesiad Literackich”, które niegdyś organizował Pan Józef Noworól. To cykliczne wydarzenie bardzo promowało nasze miasto i sądzę, że dobrze czasem sięgnąć do sprawdzonych wzorców. No i skoro już mam te super moce, to Zamek Piastowski zamieniam w centrum kultury, sztuki i dialogu. A ponieważ miejsca w nim wiele, to mógłby również być świetną siedzibą dla organizacji pozarządowych i stowarzyszeń. Nie wiem czy nie byłby to nawet priorytet w moich działaniach.
Red.: Mówi się w kuluarach, że Lewica w Jaworze została skutecznie w zasadzie wyeliminowana ze sceny politycznej. Jak mogło do tego dojść? Kto do tego dopuścił?
E.Sz.: Ponieważ wywodzę się z tej formacji i serce mam wciąż po lewej stronie, jestem bardzo zasmucona tym, co się zadziało na lewicy. 23 lata temu rozpoczęłam swoją przygodę w tej organizacji, najpierw w Stowarzyszeniu Młodej Lewicy Demokratycznej, potem Federacji Młodych Socjaldemokratów, następnie w Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Najliczniejsza organizacja, w samym Jaworze liczyła w 2005 roku ponad 400 osób, z prężnie działającą młodzieżówką, zawsze chętną do działania, m.in. na rzecz przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. A dzisiaj, cóż, na palcach dwóch rąk, dosłownie, można policzyć członków lewicy. Smutne. Choć historia piękna i długa, najogólniej mówiąc, Lewica dała się „zjeść” swojemu koalicjantowi spod szyldu PO, który kryje się wciąż za plecami pana Bery. Początek schyłku lewicy rozpoczął się od momentu objęcia przewodniczenia nad SLD przez Agnieszkę Rynkiewicz, byłą zastępczynię burmistrza. W tamtym czasie SLD, zamiast być równorzędnym partnerem koalicyjnym, wykazywało niezrozumiałą dla wielu członków, uległość w stosunku do PO.
Dziś lewicowa formacja jest tak słaba, że nie jest w stanie utworzyć i wystawić samodzielnie list w wyborach samorządowych, ani do miasta, ani do powiatu. Została skutecznie rozpracowana, a widać to najostrzej na przykładzie obsady kandydatów lewicowych na listach ebe, w ilości 4 osób. Kto do tego doprowadził? Zapewne obecni przodownicy lewicy, będą znali odpowiedź na to pytanie. Z tylko sobie znanych powodów stopniowo odsuwali i odsuwają na bok aktywnych, ideowych członków. Ten ostracyzm dotknął i mnie. Ze swoimi ideałami niestety już się nie mieszczę w ramach lewicy. A teraz, po mojej decyzji o starcie w wyborach z komitetu Bliżej Mieszkańców, podkłada mi się nogę i co rusz rozsiewa na mój temat różne plotki i nieprawdziwe informacje.
Red.: Pracowała Pani z urzędującym burmistrzem. Jak to się dzieje, że pomimo raptem częściowej realizacji programów wyborczych z 2014 czy też 2018 potrafi on spowodować, że ludzie widzą nawet to czego de facto nie ma?
E.Sz.: Bardzo łatwo wytłumaczyć ten fenomen. Ktoś nazwał to magią kina! Trochę pudru, różu i botoksu, resztę zamaskują śpiewająco-taneczne fortepiany (śmiech) ładne zdjęcie, i sukces gotowy! Show się robi ! A latka lecą!. A tak zupełnie poważnie, dzieje się tak dlatego, że nie ma obecnie w jaworskiej przestrzeni niezależnego medium opiniotwórczego, takiego jak chociażby dawna, dobra Nowa Gazeta Jaworska. Teraz większość uwagi skupiona jest w mediach społecznościowych, konkretnie na profilu burmistrza lub papierowo - urzędowym kurierze, gdzie wszystko jest w randze „sukcesu” i "naj". I na tej podstawie wśród mieszkańców budowany jest obraz Jawora, jak i realizacja programu wyborczego włodarza.
Red.: Po Pani odwołaniu wszyscy spodziewali się, że uderzy Pani pięścią w stół, a Pani zniknęła, tak naprawdę na prawie dwa lata. Dlaczego?
E.Sz.: Moje odwołanie było dla wielu mieszkańców sporym zaskoczeniem. Dla mnie także, choć mogłam się tego spodziewać w momencie kiedy Gaszyńska zrzekła się mandatu radnej i objęła dyrektorowanie Osirem. Wtedy też Bera nie musiał już zabiegać o głosy lewicowego koalicjanta w radzie, bo obstawił się swoimi, posłusznymi ludźmi. Zapewniał mnie jednak po tym, że nie zamierza robić żadnych innych ruchów i zmian w strukturach urzędu. Niestety, danego mi słowa nie dotrzymał. A mojego odwołania dokonał w mało elegancki i kulturalny sposób. Jak się później okazało, odwołanie mnie to była misternie uknuta intryga. (ech) Całe szczęście, że ja nie mam parcia na tzw."szkło". Mam swój honor i do wielu zachowań się nie zniżę! I nie dam się wziąć na postronek, bo cenię sobie niezależne myślenie. Nie jestem też łasa na stanowiska i tytuły. Dla mnie liczą się ludzie i pomaganie im w rozwiązywaniu problemów, z którymi się zmagają. Tak mnie wychowano, by pomagać słabszym i mniej zaradnym życiowo. Wiem, że nie to chciał Pan usłyszeć , ale tak właśnie jest. Być może sytuacja po tym odwołaniu wyglądała tak, jakbym zniknęła, ale jak sam Pan widzi, jestem tutaj! Tak naprawdę, to musiałam odsapnąć i zrobić mały krok w tył, co pozwoliło mi rozszerzyć optykę na Jawor oraz nabrać dystansu do wielu spraw, otaczających mnie ludzi, tych z kręgów „mojej” lewicy, i tych z kręgów koalicji. Ta przerwa upewniła mnie w przekonaniu, że samorząd to nie tylko moja praca, ale i moja pasja. I choć długo zwlekałam z decyzją o powrocie do samorządu oraz starcie w wyborach, to podjęłam ją z pełną świadomością, że jak wrócę, to łatwo nie będzie. I nie jest, o czym mówiłam wcześniej. Ale nie narzekam! Będę się mocno starała by Jawor zmieniał się na lepsze, bo tutaj chcę żyć! I z tego co widzę, nie tylko ja (uśmiech).
Red.: Bardzo Pani dziękuję za rozmowę.
E.Sz.: Ja również bardzo dziękuję, a ponieważ mamy czas około świąteczny to chciałabym Wszystkim mieszkańcom i czytelnikom portalu życzyć dobrych, spokojnych i zdrowych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego.