Chcę z tej okazji pochwalić posłów Nowoczenej, którzy głosowali przeciwko temu projektowi. Nie mam zaufania do tej partii i jej lidera, ale w tej sytuacji to oni postąpili rozsądnie.
Nie chodzi tu bowiem tylko rozdawnictwo cudzego mienia i nastawianie ręki do pocałowiania. Podnoszenie płacy minimalnej (samo jej ustanowienie!) może Polakom zaszkodzić. Nie musi, bo ustalenie jej w wysokości np.: 28 groszy za godzinę zapewne nie będzie mieć żadnego negatywnego wpływu na gospodarkę i rynek pracy. Po prostu nikt poniżej tej kwoty nikt nie zgodzi się pracować, więc taka regulacja nikogo i tak nie obejmie. W przypadku 2000 złotych moze niestety być inaczej...
Załóżmy, że chcę sprzedać samochód wart nie więcej niż 5 000 złotych. Oczywiście, że chciałbym dostać za niego więcej, ale więcej nikt nie chce mi dać. Sprzedaję go więc za najwyższą cenę, jaką mi zaoferowano, czyli zapewne coś w okolicach tych pięciu tysięcy.
Jednak dobry rząd postanawia ulitować się nade mną. Żeby ci chciwi kupcy mnie nie wykorzystawali, rząd ustala cenę minimalną samochodu na 7 000 złotych. Jestem 2 tysiące do przodu, prawda? Ano nie, bo za 7 tysięcy nikt mojego grata nie kupi. Zostaję więc z samochodem i bez 5 000 złotych.
Tak samo jest z pracą. Jeśli czyjaś praca nie jest w danym momencie warta 2,5 tysiąca (bo tyle w przybliżeniu wyniosą koszta pracodawcy), to nie zostanie zatrudniony. Zgodnie z moimi obserwacjami jest to najczęściej przytaczany argument przeciwko podnoszeniu pensji minimalnej. I słusznie, bo jest logiczny i prawdziwy. Myślę jednak, że nie jest wystarczający. Zwolennicy pensji minimalnej odwołują się do argumentów etycznych. Ich postulat trzeba popierać, bo jest ponoć bardziej moralny, niż zastawienie kwestii płac rynkowi. Zobaczmy, czy rzeczywiście.
Brzmi to pozornie szlachetnie: pensja minimalna ma zapewnić pracownikom godność i ochronić ich przed chciwymi ponoć pracodawcami. Zupełnie zapomina się o tym, że do pokrycia kosztów tej "godności" zmuszeni zostaną inni ludzie. Za pensję minimalną zapłacą pracodawcy. Jaką godność ma dać użycie państwa do zyskania większych pieniędzy czyimś kosztem? Ten postulat jest oparty na chciwości, a nie na szlachetnych uczuciach.
A gdyby tak rząd podniósł ceny innych dóbr, a nie tylko pracy? Wyobraźmy sobie, że pod hasłem "ochrony piekarzy przed chciwością konsumentów chcących kupować chleb jak najtaniej" państwo ustala cenę minimalną na bochenek chleba w wysokości 10 złotych. Ale byłby rajwach! Krzykom o chciwych piekarzach nie byłoby końca, a przecież dokładnie to samo dzieje się za każdym razem, gdy podnoszone jest minimalne wynagrodzenie.
Gdybym miał poprzeć podnoszenie pensji minimalnej, to powinienem żądać także chleba za dziesięć złotych. W imię godność piekarzy...
Nie uważam wcale, że każdy zwolennik podnoszenia płacy minimalnej jest złym człowiekiem. Nie. Wielu z nich autentycznie wierzy, że to pomoże ludziom ubogim i popiera ten pomysł kierując się dobrem bliźniego. Co nie zmienia faktu, że ustalanie wynagrodzeń minimalnych wcale nie pomoże.
Czemu rząd PiS, skoro tak bardzo chce dać po 150 złotych, nie obniży podatków o 150 złotych? Na to samo by wyszło. Ale wtedy mogłoby się okazać, że pieniedzy do budżetu wpłynęło mniej. A od wyższych wynagrodzeń podatek też jest wyższy. I może właśnie o to politykom tak na prawdę chodzi?
Tu Ryszarda Petru krytykuję:
http://jawor24h.pl/powiat/wiadomosci/7123/logika-ryszarda-petru
...a tutaj Partia Razem przynaje się do tego, że wyższa płaca minimalna zniechęca pracodawców do zatrudniania:
http://jawor24h.pl/powiat/wiadomosci/6920/partia-razem-chce-bezrobocia