Krzysztof Detyna
Ważny komentarz
11
Podczas pierwszego dnia, gdy dyskutował z burmistrzem Emilianem Berą, dał tylko próbkę swojej osobowości. Mówił otwarcie o motywach wejścia do polityki, o dylematach etycznych (np. in vitro), o manipulacjach medialnych dotyczących jego osoby i nie tylko. Interesujące było to, że poseł mówił w sposób treściwy, prosty i czytelny dla słuchaczy – niepolitycznie. Nie wstydził się wyznawanych przez siebie wartości, które zawierają się w przykazaniu: Kochaj Boga całym sobą, a bliźniego swego, jak siebie samego. Jego wypowiedzi były jak z innej „bajki”. Jego ocena motywu wejścia nieodpowiednich osób do życia polityki, jak to określił, „żeby się tylko nachapać”, była bardzo krytyczna. Niewielu osobom podoba się takie radykalne i bezpośrednie stwierdzenie.
Zapytałem posła Godsona o Jednomandatowe Okręgi Wyborcze (JOW), ponieważ często stawia na bezpośredni kontakt z mieszkańcami/wyborcami. W odpowiedzi usłyszałem, że jest gorącym zwolennikiem JOW-ów i kibicuje politykom, którzy włączyli się w „walkę” o zmianę ordynacji wyborczej. W mojej ocenie temu politykowi najbliżej jest do Pawła Kukiza, niż do innych formacji politycznych, tym bardziej że także nie należy w tej chwili do żadnej partii.
To, co działo się w sobotę po południu, było tylko preludium do wydarzenia niedzielnego, czyli nabożeństwa, w którym poseł John Godson, stał się kaznodzieją Johnem Godsonem. Po części wstępnej tzw. uwielbieniu (pierwsza część nabożeństwa, na której przeważają pieśni) prowadzonej przez pastora Marcina Jankowskiego, na mównicę wszedł główny gość tego chrześcijańskiego spotkania. Z tego względu, że zanim został posłem, był przez 10 lat pastorem ewangelicznym, miał pełną swobodę w wypowiadaniu się – po prostu czuł się jak u siebie. Wychodził zza kazalnicy, przechadzał się między słuchaczami, nawiązywał kontakt z nimi. Wyjątkowe zachowanie to tylko forma, która obrazowała treść.
Kaznodzieja zaczął od opowieści ze swego dzieciństwa i młodości, gdy mieszkał jeszcze w Afryce. Nie należał do grzecznych dzieci. Od 9 roku życia żuł tytoń, w wieku 11 lat pił alkohol, a później zajmował się kradzieżą. Ucieczki z domu były normą. Patologiczna rodzina? Ależ skąd! Rodzice byli dyrektorami szkół, a ojciec w dodatku pełnił służbę jako pastor Kościoła Metodystycznego. Jednak bunt młodego Johna był tak mocny, że nie zwracał uwagi na otoczenie, w którym się wychowuje.
Przełom nastąpił w szkole średniej. W ręce nastolatka trafiła Biblia, w której przeczytał fragment, który złamał jego buntowniczą naturę i skruszył „kamienne” serce. Ten mały urywek brzmiał następująco: „Tak bowiem Bóg pokochał świat, że Syna swojego - jedynaka dał, aby każdy wierzący w niego nie zginął, ale miał życie wieczne”. Wtedy dopiero zdał sobie sprawę, że to nie jego urodzenie się w rodzinie chrześcijańskiej, czyni go chrześcijaninem, ale jego osobista wiara w Syna Bożego. Tej nocy zdał sobie sprawę ze swojej grzeszności i oddał swoje życie w 100% pod kontrolę kochającego Boga. Po tym przeżyciu ogarnął go spokój i jak to powiedział „spał jak dziecko”.
Ciekawym momentem było zwrócenie się do zgromadzonych w kaplicy z następującymi pytaniami: „Po co żyjesz?”, „Jaki jest sens twojego życia i dokąd zmierzasz?”, „Czy w ciągu krótkiego życia, kariera i pieniądze to główny cel naszych zmagań, skoro i tak musimy umrzeć?”. Wymienione dylematy rozwiązuje lektura Pisma Świętego. Według Biblii, to co nas otacza to tylko dodatki, a celem głównym to poszukiwanie Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości. Dla człowieka wierzącego w wieczność z Bogiem lub wieczność w potępieniu bez Niego, życie jest tylko chwilą i etapem – kontynuował w żywiołowy sposób.
W pewnym momencie kaznodzieja wyznał, że lubi spacerować po cmentarzu, ponieważ idąc alejkami, na nowo uświadamia sobie, że każdy trafia na to miejsce - nieistotne kim był za życia: profesorem, generałem, doktorem, posłem... więc zdając sobie sprawę, że on także umrze, zaprosił nas wszystkich na swój pogrzeb. Początkowo na twarzach pojawił się uśmiech, ale uświadomienie sobie spełnienia tej przykrej konieczności spowodowało, że owy uśmiech zastąpiła raczej zafrasowana mina. Na koniec mówca poprosił wszystkich o powstanie i zwrócił się do tych, którzy chcieliby podobnie jak on, przeżyć całkowitą przemianę i pozbyć się balastu, jakim jest grzech, aby modlili się razem z nim modlitwą pojednania i oddania się Bogu. Następnie pastor poprowadził modlitwę „Ojcze Nasz”, po czym zakończył nabożeństwo.
Osobiście uważam, że poseł John Abraham Godson jest świetnym kaznodzieją i jeśli można użyć porównania, jest lepszym głosicielem Dobrej Nowiny niż politykiem, choć jak wyżej opisałem, w sprawach dbania o wyborców i etyczną stronę wykonywanej służby, nie można mieć do niego zastrzeżeń.
Radny Krzysztof Detyna
Komentarze (23)
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Super: 0
Ha ha: 0
Wow: 0
Przykro mi: 0
Wrr: 0
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. jawor24h.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.