Zbliża się chwila, kiedy większość społeczeństwa zasiądzie przy wspólnym wigilijnym stole. Nadarzy się okazja do rozmów w gronie rodziny i przyjaciół. W tym okresie są podejmowane decyzje o pojednaniu, ale także są sytuacje po których każdy wyjeżdża w swoją stronę obrażony. Niekiedy słyszę: „Nie lubię świąt!” Dlaczego? Ponieważ osoby te widzę nieszczerość symbolu przełamania się opłatkiem i są przekonane, że w nowym roku wszystko będzie po staremu...
Czy jednak powinniśmy czekać kilka miesięcy na okazję żeby powiedzieć: przepraszam i wybaczam? Czy nie lepiej usunąć ten „korzeń goryczy” z serca jak najszybciej? Żal, złość, gniew, nienawiść i tym podobne uczucia niszczą nie tylko relacje międzyludzkie, ale także nas samych. Zdaża się często, że nie zdążymy pogodzić się z ojcem, matką czy bliskią nam osobą i z chwilą jej śmierci pojawia się w nas ogromne poczucie winy. Myślę, że każdy kto przeżył te traumatyczne chwile wie o czym piszę. Warto tu zacytować mądre słowa króla Salomona:
„Nie zazna szczęścia, kto błędy swe ukrywa;
kto je wyznaje, porzuca - ten miłosierdzia dostąpi”.
Wiele lat temu miałem kłopot z przebaczeniem. Żal do moich bliskich ciągnął się długi czas. Kiedy po raz pierwszy świadomie w modlitwie wypowiedziałem słowa: „...i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom” wiedziałem, że nie wcielając tych słów w życie, podążam drogą do wieczności nie w tym kierunku co trzeba. Musiałem podjąć decyzję o przebaczeniu, a z perspektywy czasu uważam, że była to decyzja słuszna. W jednej chwili spadł mi kamień z serca. Byłem wolny. Szczere przebaczenie uwalnia przede wszystkim nas. Skoro to Wiekuisty pierszy wyciągnął do nas ludzi w geście pojednania rękę w postaci swojego jedynego Syna, to czy my jako chrześcijanie nie powinniśmy tego gestu naśladować?
Zostaliśmy zaprojektowani i ukształtowani przez Stwórcę w taki sposób, że wszyskie układy w naszym organizmie łączą się ze sobą bezpośrednio lub pośrednio. Gdy się denerwujemy, złościmy, boimy nasz organizm reaguje w sposób złożony – psychika oddziłowuje na ciało. Następuje np. wyrzut adrenaliny z nadnerczy - odgrywa decydującą rolę w stresie i reaguje na zagrożenia, obkurczenie naczyń krwionośnych co może doprowadzić do nadciśnienia, zwiększona jest produkcja kwasów żołądkowych, a w konsekwencji mogą pojawić się wrzody żołądka. Wniosek jest taki: nie opłaca mi się gniewać, bo zatruwa to mój organizm.
Św. Jakub stwierdza: „Bo gdzie jest zazdrość i kłótliwość, tam niepokój i wszelki zły czyn.”
Nie rujnujmy życia sobie i innym. Pogódźmy się jeszcze tego samego dnia.
Życzę wszystkim przychylności Wszechmogącego i aby nie tylko ta druga połowa grudnia obfitowała w pojednania, ale cały następny 2015 rok.
Radny Krzysztof Detyna