Od kilkunastu lat, prawie co tydzień, odwiedzam położony 23 km od Jawora Dobków. Spotykam tam m.in. wielu mieszkańców Ziemi Jaworskiej, którzy równie jak ja upodobali sobie to miejsce. Spotykam też gości z zagranicy i jest okazja podszlifować praktyczną znajomość języka angielskiego. Villa Greta, w zasadzie to już kompleks turystyczny, na przestrzeni moich wizyt przeszła niesamowitą metamorfozę. Autorem tej metamorfozy jest małżeństwo: Ewelina i Krzysztof Rozpędowscy. Chcąc takiej metamorfozy w Jaworze trzeba uczyć się od najlepszych w tej branży. Poprosiłem Krzysztofa Rozpędowskiego o krótką rozmowę, do której lektury serdecznie wszystkich zapraszam.
Tomasz Kleniuk (T.K.): Panie Krzysztofie, jak to się robi? Dobków, mała wieś położona pomiędzy Jaworem a Świerzawą, niewiele ponad 400 mieszkańców, raptem dwa zabytki we wsi: Kościół i cmentarz. U Was ciągle są goście, można powiedzieć tłumy. Jak?
Krzysztof Rozpędowski (K.R.): To chyba zadziałała wiara w potencjał regionu, wioski i samej Villi Grety. Dostrzeżenie wartości ciszy, ciemności w nocy, czarnego bzu, pokrzyw i innych charpęci. Oczywiście plus pomysły i wiele lat pracy.
T.K.: Jak to się zaczęło? Jakie były kamienie milowe tego przedsięwzięcia?
K.R.: W 2003 roku wprowadziliśmy się do mojego domu rodzinnego w Dobkowie. Wcześniej mieszkaliśmy w Krakowie. Decyzję podjęliśmy po tym jak umarła babcia Greta i dom został pusty. Przy okazji udało mi się znaleźć pracę w firmie Osadkowski-Cebulski. Pewnego razu przyjechali goście z Niemiec i poprosili o możliwość przenocowania. Zgodziliśmy się użyczyć jednego z pokoi po czym podjęliśmy decyzję o przygotowaniu 4 pokoi z myślą o gościach. Z pewnością pomogła rozwijająca się sieć internetowa i możliwość pokazania „miejsca na końcu świata” dla szerokiej publiczności relatywnie niskim kosztem (w Krakowie zrobiłem kilka kursów programowania w HTML) a turystyka wiejska dopiero się w Polsce rozwijała. Wiadomo było już wtedy, że jej rozwój będzie zmierzał w podobnym kierunku jak w innych miejscach w Europie. Przydało się doświadczenie kilkuletniego podróżowania po świecie z plecakami. Od samego początku zaczęliśmy współpracę z innymi osobami z Dobkowa i z okolicy. Byli to pszczelarze, ceramicy, zielarze i lokalni przewodnicy. Zaczęliśmy tworzyć sieć, która już wkrótce zaczęła być nazywana w telewizji “networkingiem”. W pierwszych latach sami remontowaliśmy, sprzątaliśmy pokoje, gotowaliśmy dla gości. Po kilku pierwszych, udanych sezonach uznaliśmy, że warto postawić wszystko na jedną kartę. Wyremontowaliśmy budynek główny oraz drugi budynek w podwórzu czyli Dom Arnolda. W 2013 uruchomiliśmy restaurację otwartą dla gości z zewnątrz. W 2023 oddaliśmy do użytku Dom w Sadzie w standardzie premium, a w 2024 r. 4 luksusowe apartamenty i salę 150 m2 w Starej Wozowni.
T.K.: Jaką bazą dysponujecie na obecną chwilę?
K.R.: Obecnie mamy 17 „jednostek mieszkalnych”. Są to dwójki, pokoje rodzinne, apartamenty i Dom w Sadzie. Możemy pomieścić do 65 osób. Oprócz tego dysponujemy 4 salami dla gości biznesowych i na przyjęcia. Sale mieszczą od 15 do prawie 100 gości. W ciągu dnia, przy pełnej restauracji i pensjonacie szacujemy, że w jednym czasie możemy gościć u nas 150 osób, a latem gdy działa ogród przy restauracji dużo więcej
T.K.: Proszę wybaczyć kolejne pytanie ale to moje „zboczenie zawodowe” (śmiech). Jaką posiadacie obecnie łącznie powierzchnię użytkową?
K.R.: Teraz płacimy podatek od działalności gospodarczej pod dachem za 1120 m2.
T.K.: Skąd przyjeżdżają do Was goście?
K.R.: Generalnie pracujemy na kilku grupach gości: rodziny z dziećmi to goście z większych miast; Warszawa, Wrocław, Trójmiasto, Poznań, Szczecin itd. Biznes to firmy głównie z Dolnego Śląska, ale zdarzają się również z województw ościennych czy z Niemiec. Goście weselni są z całej Polski, a coraz częściej z zagranicy... Ok 15 % to goście z zagranicy. Przed pandemią było to ok. 30 %. Niemcy, Amerykanie, Holendrzy, coraz częściej Czesi i goście z Ukrainy. Restauracja to jeszcze inny przekrój odbiorców, ale również goście z miast, po Wrocław i Zagłębie Miedziowe oraz turyści odpoczywający na Dolnym Śląsku
T.K.: Jak udało się Panu ściągnąć gości z najodleglejszych zakątków nie tylko Polski?
K.R.: Najważniejszym narzędziem marketingowym jest strona internetowa www.villagreta.pl . To rozbudowane narzędzie z jednym z najlepszych przewodników turystycznych po Dolnym Śląsku. Stronę www prowadzę w 4 językach: PL, DE, EN i RU.
T.K.: Kto jest autorem przewodnika?
K.R.: Koncepcja jest moja, ale wykonanie to sztab ludzi. Są osoby od silnika, od fotografii, od treści, 3 tłumaczy. Jak w każdej branży, bez wydatków na marketing nie ma przychodów.
T.K.: Macie blisko 20 tys followersów na fanpagu FB. Dbacie bardzo o tą formę utrzymywania kontaktu z klientami.
K.R.: Tak. Media społecznościowe są istotne w bieżącym kontakcie z gośćmi.
T.K.: Zabieramy się za rewitalizację Zamku Piastowskiego w Jaworze. Widzi Pan potencjał?
K.R.: Napewno Zamek Piastowski w Jaworze ma ogromny potencjał. Biznesowo chyba mam za mało doświadczenia by odpowiedzieć na pytanie :-). Zamek to wbrew pozorom zupełnie inna część rynku turystycznego, często inny typ gości, inny rodzaj wypoczynku, inny klient restauracji, szerszy zakres usług. Możliwość przeznaczenia części powierzchni na działania związane z działalnością kulturalną, a co za tym idzie możliwość pozyskiwania wsparcia finansowego z różnych źródeł. Generalnie kibicuję aktywizacji przestrzeni Zamku Piastowskiego w Jaworze. Wizytówkę Zamku mam na stronie od lat, ale przydałoby się wykorzystanie potencjału obiektu w pełni. Fajnie byłoby mieć stabilną, tak mocną atrakcję turystyczną tak blisko nas.
T.K.: Gdyby taką atrakcją turystyczną się stał to miałoby to przełożenie na przyciągnięcie do Was jeszcze większej liczby gości?
K.R.: Zamek Piastowski w Jaworze byłby mocnym punktem mapy turystycznej w skali całego Dolnego Śląska. Skorzystaliby wszyscy. Nie tylko branża turystyczna. Nie wiem, czy zdaje Pan sobie sprawę, że turystyka to branża, która generuje jeden z wyższych efektów mnożnikowych w gospodarce. Każda złotówka wydana w obiektach związanych z turystyką generuje kilka złotych dodatkowego obrotu w regionie. Według Polskiej Izby Turystycznej, w 2018 roku efekt mnożnikowy wyniósł 5,3 co oznacza, że każda złotówka wytworzona w branży turystycznej przyczyniła się do generowania dodatkowych 4,3 PLN wartości dodanej w regionie.|