Dolnośląski Związek Piłki Nożnej obligatoryjnie nie odwołał kolejki w podległych mu ligach, która miała się odbyć w miniony weekend i decyzję grać, czy nie grać pozostawił klubom. Jak tłumaczył PAP prezes związku, wynikało to z mocno zróżnicowanej sytuacji w regionie.
„Mamy kluby z regionów górskich, ale też nizinnych i te drugie były w zdecydowanie lepszej sytuacji i mogły grać. Nie mam jeszcze dokładnych danych, ale wiem, że bardzo wiele meczów zostało odwołanych. Nie chodzi tylko o to, że boiska zostały zalane, ale uszkodzone zostały drogi, mosty i nie było jak dojechać na mecz. Poza tym ludzie mieli ważniejsze sprawy na głowie niż granie” – wytłumaczył Padewski.
Od poniedziałkowego poranka włodarze związku zaczęli zbierać informacje, ile już szkody wyrządziła wielka woda. Jak przyznał prezes związku, nie jest to łatwe, bo sytuacja jest dynamiczna, z godziny na godzinę się zmienia, a dodatkowo z wieloma klubami nie ma w ogóle łączności.
„Dostaliśmy informacje, że zalany został m.in. stadion w Strzelinie. Takich przypadków pewnie jest znacznie więcej, ale jak wspominałem, nie ma kontaktu z klubami. Apelujemy, aby same w miarę możliwości się zgłaszały, informowały, co się u nich dzieje. Będziemy chcieli wszystkim w miarę możliwości pomagać. Na tę chwilę zabezpieczyliśmy z rezerwy budżetowej 200 tysięcy złotych, ale to na pewno będzie mało. Jak wielkie będą straty, dowiemy się dopiero po przejściu wody” – skomentował Padewski.
Na prezes przyznał na koniec, że rozgrywki w niższych ligach zostaną na pewno mocno storpedowane, ale ze sportowego punktu widzenia żaden klub nie będzie pokrzywdzony.
„Będziemy szukać nowych terminów do gry, przekładać mecze i najwyżej zagramy więcej kolejek wiosną. Chociaż to sprawa przyszłości, to też już o tym myślimy” – zakończył Padewski.
W poniedziałek we Wrocławiu miał zostać rozegrany mecz ekstraklasy Śląsk Wrocław – Stal Mielec, ale na prośbę klubu ze stolicy Dolnego Śląska został przełożony.(PAP)
marw/ krys/