Nie wiem co trener podał drużynie po drugim secie z PLKS-em...
W skrócie „OPR”. Jak ktoś jest dorosły to sobie rozwinie i będzie wiedział.
Długą drogę przeszliście w tym meczu. Od pierwszego, momentami kompromitującego seta, do postawy w piątej partii, której już dawno w Jaworze nie oglądaliśmy.
Są takie momenty, kiedy drużyna zaczyna żyć i funkcjonować na boisku swoim życiem, nie przejmując się kibicami, tym czy coś wychodzi czy nie wychodzi. Po prostu grają i tyle. Ten moment w tym meczu przyszedł. Jakiś wstrząs. Na pewno one też wstydziły się po tym pierwszym secie. Było to po nich widać, że nie są zadowolone z siebie. Zaczęły się głupie rozmowy, ale tym „OPR-em” uciąłem to i zaczęły grać. Wiem, że potrafią, ale one chyba tego nie wiedziały. Ale w końcu wypaliło.
Dlaczego tak długo zespół wchodził w ten mecz? Patrząc choćby na postawę w drugiej, przegranej partii, to tak naprawdę to spotkanie można było skończyć wcześniej.
Tak. To był taki przeskok mentalny i drużynowy. One się w tym meczu naradzały. Zagrały coś, czego nie grały przez cały sezon. Dlatego to tak długo trwało. One same się tego uczyły i momentami same były zaskoczone, że tak wychodzi, że tak można. Były momenty, że dobrze byłoby kogoś zmienić, ale nie chciałem tego przerywać, bo to po prostu był łańcuszek połączony, to wszystko się rodziło. To nad czym pracowaliśmy na treningach, o czym rozmawialiśmy z rozgrywającą w końcu wypaliło i przyszedł ten dzień. Fajnie, że z Pszczyną.
Mówił trener o przeskoku mentalnym i rzeczywiście powinno to zaprocentować. Ograliście lidera, pokazując, że jednak potraficie wygrywać z czołówką.
No tak... W tym sezonie mieliśmy problem, żeby znaleźć mocne drużyny do sparingów, takie jak Pszczyna. Dużo rzeczy się na to nakłada, turnieje, sparingi itd. Solidnie przepracowaliśmy okres świąteczny, dzięki czemu wreszcie to wypaliło. Teraz czeka nas trudne spotkanie z Jedynką Siewierz.
Przed wami decydujące mecze jeśli chodzi o sezon zasadniczy. Najpierw Jedynka, później Płomień. Mecz z PLKS-em na pewno kosztował zespół sporo sił...
Ale zwycięstwo buduje. Nawet jeśli jest się okrutnie zmordowanym, to świadomość, że zagrało się super spotkanie i wykonało się robotę, to buduje i zmęczenie ucieka. Gorzej, gdyby po takim spotkaniu się przegrało. To byłoby inaczej w głowach, a później w nogach.
Najlepszą zawodniczką ostatniego spotkania wybrana została Aleksandra Deptuch, której ataki od trzeciego seta były po prostu bombowe. Chciałoby się, żeby było tak zawsze.
Ona zawsze tak potrafiła, tylko była też kwestia przyjęcia, wystawienia piłki przez wystawiającą i samego mentalnego podejścia. Nie od dzisiaj Ola jest super zawodniczką, ale musi się też gdzieś narodzić mentalnie. Adrenalina i to wszystko wokół gotuje. W końcu to wyskoczyło.