Czwartek, 28.03.2024 410

 

Pliki cookies 21:19
Serwis korzysta z plików cookies i innych technologii automatycznego przechowywania danych do celów statystycznych, realizacji usług i reklamowych. Korzystając z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji na temat zarządzania plikami cookies znajdziesz w Polityce prywatności.
Reklama
Gaździcki Tomasz - kandydat do Rady Miejskiej w Jaworze
Baltic Home
Baseny ogrodowe, materace i akcesoria - sklep NajlepszeBaseny.pl

ks. dr Marek Kluwak

Zaświadczyć swoim życiem

Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego to czas radosny, w którym świętujemy zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią, piekłem i szatanem. To także najlepszy moment, aby coraz bardziej uświadamiać sobie, że zostaliśmy powołani do życia wiecznego

Śmierć nie jest końcem i kresem naszej egzystencji. Jesteśmy, bowiem nieśmiertelni i powołani to tego, aby z Nim powstać z martwych. Przykładem takiej głębokiej wiary i zaufania w Boże obietnice był ks. Jan Kaczkowski. Twórca i dyrektor puckiego hospicjum św. Ojca Pio. Kapłan, który zmagał się z ciężką chorobą nowotworową. I choć po ludzku wydawałoby się, że tę walkę przegrał, gdyż zmarł 28 marca, to w rzeczywistości okazał się zwycięzcą. Jego podejście do choroby i świadectwo życia pozwoliło na nawrócenie wielu osób. Był człowiekiem, który potrafił połączyć różne bieguny opinii i środowisk, które w codziennym życiu są na przeciwległych krańcach, a w niektórych momentach nawet w ogniu wzajemnych zarzutów i niechęci. W przypadku księdza Jana potwierdziła się stara zasada, że dzisiejszy świat nie potrzebuje nauczycieli, ale świadków. Tych, którzy mają receptę na każdy problem jest, bowiem wielu. Chętnych do pouczania, wskazywania odpowiedniej drogi. Tych zaś, którzy własnym życie realizują to, czego nauczają znacznie mniej. Ksiądz Jan należał do tych, którzy żyli tak jak nauczali. Był autentyczny, a jego wiara i zaufanie do Boga miały coś z dziecięcej ufności. Jak sam przyznawał modlił się o zdrowie, ale nie to było dla niego najważniejsze. Osiągnąć zbawienie to był ostateczny cel jego działań. Nawet po śmierci świadczył zapisując, aby pochować go w sutannie i ornacie.

Świadczyć własnym życiem nie jest wcale łatwo. Na mojej drodze Bóg jednak często stawiał takie osoby. Pozwolę sobie opisać kilka z nich. Będą to księża, którzy odeszli już do wieczności. Jednym z nich był ks. Marek Adaszek. Ojciec duchowny legnickiego seminarium. Kapłan, który pomimo śmiertelnej choroby nigdy nie tracił pogody ducha. Związany z Ruchem Światło – Życie, rozkochany w liturgii był dla nas, wtedy kleryków, ojcem i przewodnikiem. Kiedy przyjmował w kaplicy seminaryjnej sakrament namaszczenia chorych modliliśmy się, aby Bóg dał mu siłę do dalszej walki z chorobą i moc do dźwigania krzyża. To było dla nas, młodych ludzi – studentów, wielkie świadectwo wiary i zaufania Bogu w chorobie. Innym księdzem, który na trwałe wpisał się w pamięć i serca jaworzan był ks. Walenty Szałęga. Proboszcz parafii św. Marcina w Jaworze. Wielu z nas zapamiętało go, jako wspaniałego, cierpliwego spowiednika. Zawsze miał czas i serce dla mieszkańców naszego regionu. Przy tej okazji warto także wspomnieć ks. Zbigniewa Tracza. Proboszcza parafii Miłosierdzia Bożego w Jaworze. Jego śmierć była zaskoczeniem i bardzo smutną wiadomością nie tylko dla parafian, gdyż był proboszczem „powiatu jaworskiego”. Energiczny i bardzo życzliwy. Budowniczy kościoła, a zarazem człowiek zaangażowany w pomoc charytatywną. Znał każdego z nas i często zwracał się do nas po imieniu. W sprawie budowy kościoła św. Faustyny można by o nim powiedzieć: „rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki, na cud potrzebuję kilku dni”. Jego praca zjednywała mu rzesze ludzi. Dla mnie był świadkiem apostolskiego zaangażowania i służby człowiekowi. Ostatnim księdzem, o którym chciałbym wspomnieć był ks. Tadeusz Wnęk. Proboszcz parafii św. Andrzeja Ap. w Męcince i Świętej Trójcy w Paszowicach. Kapłan, który kochał Kościół i ludzi. Pomógł wielu osobiście. Troszczył się o remonty, ale także szukał tych, którzy zagubili się lub zbłądzili w swoim życiu. Parafian traktował jak przyjaciół. Nikt, kto przyszedł prosić o pomoc, nie odszedł od drzwi plebanii z kwitkiem.

Dlaczego w czasie wielkanocnym przepełnionym radością pojawiły się wypominki za zmarłych? Otóż, dlatego że jest to czas, w którym świętujemy zwycięstwo nad śmiercią. I choć tych, o których pisałem nie ma już pośród nas to jednak oni żyją przed Bogiem i w naszej pamięci. I co najważniejsze dali świadectwo swojej wiary pozostawiając nam piękny przykład życia.

Komentarze (0)


Proszę zachować komentarze zgodne z regulaminem oraz zasadami współżycia społecznego i dobrymi obyczajami. Informujemy, że Administratorem poniższych danych osobowych jest DJAmedia Sp. z o.o., Piotrowice-Osiedle 16, 59-424 Męcinka. Dane osobowe zostały przekazane dobrowolnie i będą przetwarzane wyłącznie w celu przesłania zamieszczenia komentarza na portalu. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Osoba, której dane dotyczą ma prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania i usuwania poprzez kontakt z Administratorem: kontakt@jawor24h.pl.

Zaloguj się, aby korzystać ze wszystkich funkcji komentarzy.

Dowiedz się więcej

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. jawor24h.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.