Jedną z nich będzie głosowanie nad sposobem finansowania partii politycznych. Pytanie (drugie), które prezydent Komorowski postawił przed Polakami brzmi: „Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?”. Co prawda sposób, w jaki pytanie to sformułowano powoduje brak jednoznaczności, bowiem nie jest sprecyzowane czy odpowiadając „nie”, głosujemy za zniesieniem finansowania partii z budżetu czy tylko za zmianą „sposobu” finansowania, jednak wierząc w dobrą wolę prezydenta należy przyjąć, że głosujemy właśnie za zniesieniem.
Oznaczałoby to, iż obok głosowania w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych, będziemy mieli możliwość zniesienia finansowania zasiadających w parlamencie partii politycznych z budżetu państwa. W połączeniu z wprowadzeniem JOW-ów byłby to z pewnością krok w kierunku zdecydowanego ułatwienia wyborczej rywalizacji o miejsce w parlamencie przeciętnemu obywatelowi.
Ułatwić start
Obecna ordynacja wyborcza powoduje, iż niezależni kandydaci w trakcie procesu wyborczego nie mają możliwości samodzielnego dostania się do Sejmu, startując jako pojedynczy obywatele. Aby ubiegać się o mandat posła, kandydat zmuszony jest wystartować z listy partyjnej bądź listy komitetu wyborczego wyborców, co powoduje znaczne utrudnienie w korzystaniu z biernego prawa wyborczego. Kandydat jest bowiem zależny od istniejącej struktury i od tego, na którym miejscu zostanie umieszczony przez osoby decyzyjne w danym komitecie.
Zasiadający w parlamencie przedstawiciele partii politycznych mogliby tę sytuację zmienić, jednak nie jest to w interesie partii politycznych, które odbierają nam możliwość samodzielnego startu w wyborach do izby niższej parlamentu. Problem jest tym poważniejszy, gdy dodamy do tego, iż partie swoją pozycję na krajowym rynku politycznym umacniają dzięki budżetowym dotacjom. W ten sposób zawłaszczając arenę parlamentarną. Oznacza to, że ci, którzy decydują o rozdziale pieniędzy, przyznają je samym sobie, nie dzieląc się z pozostałymi podmiotami.
Odzyskać wpływ
Mało tego, kasowanie przez obecny rząd wszelkich obywatelskich inicjatyw ustawodawczych czy referendalnych, powodowało, że społeczeństwo nie mogło mieć bezpośredniego wpływu na kluczowe decyzje dotyczące najważniejszych dla funkcjonowania państwa i obywateli spraw. Z tego względu, że nie często mamy okazję wyrazić swoje zdanie w referendum, tym bardziej warto więc 6 września ruszyć do obwodowej komisji do spraw referendum i oddać swój głos.
Nie liczmy na to, że powtarzany co pewien czas z ust polityków postulat likwidacji państwowych dotacji dla partii politycznych zostanie zrealizowany bez naszego referendalnego głosu. Takie deklaracje są zwykle nieszczere, o czym może świadczyć choćby to, że pomysł ten nigdy nie został przecież zrealizowany. Mimo, iż niejeden rok przesiedzieli w rządowych ławach przedstawiciele partii, które taki postulat głosiły…
Otworzyć drzwi do polityki
Odebranie partiom budżetowych dotacji spowodowałoby osłabienie pozycji ugrupowań, których potęga urosła na budżetowych pieniądzach. To z pewnością doprowadziłoby też do otwarcia sceny politycznej na ludzi nieznajdujących się dotąd w partyjnych strukturach. W przypadku braku publicznych dotacji, zdecydowanie wzrosłyby szanse konkurowania z formacjami parlamentarnymi tym ugrupowaniom, które obecnie znajdują się poza głównym politycznym nurtem. Wówczas wszystkie partie istniałyby wyłącznie dzięki aktywności swoich członków, tak jak wygląda to w przypadku ruchów obywatelskich.
Nie ulega wątpliwości, że pobudziłoby to do działania szerokie grupy społeczne, które same musiałyby wziąć na swoje barki promocje idei, strategii, programów politycznych i rozwiązań dla państwa. Takiej aktywności nigdy nie zastąpią spoty telewizyjne, bilbordy i populistyczne hasła. Zwiększenie konkurencji na scenie politycznej siłą rzeczy zwiększyłoby jej jakość, a partie znajdujące się w Sejmie nie byłyby już tak znacząco faworyzowane, szczególnie w czasie kampanii wyborczych. Rządzący nie mogliby, jak ma to miejsce w tej chwili, zadowalać się li tylko populistycznymi hasłami.
Odnowić oblicze polityki
Likwidacja dotacji dla partii spowoduje, że na ich działalność pieniędzy nie łożyłoby państwo, lecz zwolennicy konkretnych partii i ich pomysłów na zarządzanie krajem, co zwiększyłoby też poczucie identyfikacji z poszczególnymi formacjami ideowymi. Partie utrzymywałyby się wówczas przede wszystkim ze składek członkowskich i aktywności swoich członków. To powodowałoby, że byłyby rzeczywistymi reprezentantami poszczególnych grup społecznych, a nie reprezentacjami interesów wąskich grup partyjnych elit, sprawujących nad partiami kontrolę. Likwidacja finansowania partii z budżetu, w wyniku czekającego nas 6 września referendum, jest szansą na odnowę polskiej sceny politycznej, która długo może się nam nie powtórzyć…