Redakcja (Red.): Jesteś nową twarzą w kampanii wyborczej, powiedz nam coś o sobie.
Bartłomiej Cendrowski (B.C.): Tak, to mój debiut. Nazywam się Bartłomiej Cendrowski, niedługo kończę 35 lat, urodziłem się w Jaworze. Spędziłem tutaj całe niezapomniane dzieciństwo, tutaj dorastałem i tutaj dzisiaj mieszkam. Z wykształcenia jestem filologiem języka angielskiego o specjalizacji biznesowej. Zawodowo, w ostatnich latach zajmowałem się logistyką międzynarodową, aktualnie skupiam się na rozwijaniu dodatkowych umiejętności, a prywatnie mam dwuletniego syna Antosia, którego wychowuję wraz z moją narzeczoną Kingą.
Red.: Skąd pomysł na start w wyborach?
B.C.: Chęć startu w nadchodzących wyborach samorządowych podjąłem już jakiś czas temu i nie było to żadną tajemnicą dla mojej rodziny czy znajomych, którzy z resztą osobiście mnie do tego namawiali. Dużą cegiełkę do mojej decyzji dołożyli także mieszkańcy miasta, zwłaszcza mojego okręgu, z którymi rozmawiam, i którzy są dla mnie bezcennym źródłem informacji i motorem napędowym w tej kampanii. Wiele ludzi chce zmian, czegoś nowego, kogoś ciekawego, więc zgłaszam się gotowy do działania.
Red.: Nie jesteś całkiem nową postacią w polityce regionalnej, to prawda?
B.C.: Tak, to prawda. Powiedzmy, że mam za sobą „przygodę” w partii i się tego nie wypieram, ale chwalić się też nie ma czym. Byłem sekretarzem koła Platformy Obywatelskiej w Jaworze, ale regularnie ignorowany i nie brany pod uwagę w działaniach, dobrowolnie opuściłem to środowisko.
Red.: Co masz konkretnie na myśli?
B.C.: Powiedzmy, że zachowanie w stosunku do mojej osoby znacznie odbiegały od moich oczekiwań, a o profesjonalizmie, który zastałem, wolę nie wspominać. Nie byłem traktowany poważnie, ale w ogóle mnie to nie dotknęło. Dzisiaj nie stanąłbym w jednym rzędzie z niektórymi osobami, które tylko z zewnątrz wydawały się dla mnie wzorem w lokalnej polityce. Przeszłości nie zmienię i mogę tylko wyciągnąć wnioski, przeprosić się ze sobą i iść naprzód, realizując moje własne ambitne cele już bez żadnych hamulców. Chcę jednak podkreślić, że jestem bardzo wdzięczny losowi za tamten etap. Dzisiaj wiem co w trawie piszczy, kto pod kim dołki kopie i komu z lokalnych samorządowców zależy na Jaworze i jego mieszkańcach, a nie na karierze politycznej. Jawor jest małym miastem, ludzie widzą co się dzieje i wiele rzeczy im się nie podoba. Mieszkańcy sugerują potrzeby zmian oraz wprowadzenia nowych twarzy do samorządu, co jest dzisiaj jedynym sposobem na obiektywne zarządzanie losem naszego regionu. Nasze miasto musi być niezależne i należy dbać o element bezpartyjności u szczytu władzy. Empatia i bezstronność to klucz do budowania zdrowych i pozytywnych relacji z mieszkańcami, a dzisiaj zbyt często mamy do czynienia z arogancją i selektywną otwartością ze strony władz miasta, co powoduje poczucie mniejszości i zażenowanie u znacznej części naszego lokalnego społeczeństwa.
Red.: Ok, skupmy się na tym co teraz. Dzisiaj jesteś kandydatem do Rady Miejskiej z ramienia Komitetu Wyborczego Wyborców „Bliżej Mieszkańców”. Jak podchodzisz do nadchodących wyborów samorządowych?
B.C.: Ze spokojem, odwagą i nadzieją. Wiem na co się piszę i wiem czego mieszkańcy oczekują. Niedługo kampania wyborcza się skończy, odbędą się wybory, znikną piękne banery i plakaty i wrócimy do szarej rzeczywistości, a część uśmiechniętych twarzy, które dzisiaj widzimy na płotach czy lampach zniknie, schowa się w Ratuszu i wróci do nas za kolejne 5 lat … ale tak być nie musi. Są alternatywy i ja chcę być postrzegany inaczej zarówno w trakcie ewentualnej kadencji jak i po niej. Mam na celu przywrócenie wizerunku otwartego radnego, który będzie bliżej mieszkańców. Z resztą już sposób w jaki prowadzę kampanię powoduje u jaworzan zaskoczenie i nadzieję na to, że mogą mieć swojego radnego, który będzie po prostu blisko ich spraw i problemów.
Patrząc wstecz, miałem dwie możliwości w rozpoczęciu mojej kariery samorządowej. Mogłem zostać marionetką, która tańczy i śpiewa w rytm tego co mi zagrają, jednocześnie zwiększając swoje szanse na dużo wygodniejsze życie i pewnie lepsze perspektywy kariery. Była też druga opcja czyli pójście własną ścieżką z własnymi przekonaniami i cieszę się, że w porę otworzyłem oczy, wybierając może trudniejszą, ale bardziej ambitną opcję. Dzisiaj współpracuję z lokalnymi patriotami, przedsiębiorcami czy sportowcami i jako jedna drużyna, oprócz większych i ambitnych planów, chcemy skupić się przede wszystkim na tych mniejszych i mniej medialnych potrzebach mieszkańców, które ciągle odkładane są na bok.
Red.: Jak wyobrażasz sobie swoją pracę jako radnego?
B.C.: Nie zamierzam szastać zaufaniem wyborców ani dzisiaj, ani w roli radnego. Obiecuję jaworzanom to, co jestem w stanie zagwarantować. Nie będę przymykał oczu na objawy arogancji czy braku szacunku do mieszkańców, bez względu na ich poglądy czy status. Zamierzam być aktywnym radnym nie tylko w Ratuszu, ale przede wszystkim w regionie, zwłaszcza w okręgu nr 1, z którego kandyduję. Mieszkańcy, z którymi rozmawiam chcą radnego, na którym mogą polegać, i który interesuje się wszystkimi mieszkańcami, a nie tylko wąską grupą sąsiadów czy znajomych. Chcę żeby ludzie postrzegali mnie nie tylko jako swojego przedstawiciela w Radzie Miejskiej, ale także zwykłego człowieka i sąsiada, który ma dla nich czas i chętnie ich słucha.
Jeśli chodzi o tematy, w których z pewnością będę miał wiele do powiedzenia to rynek najmu mieszkań, sport, opieka dziecięca (żłobki, przedszkola, kluby maluszka, itp.), rozrywka dla młodzieży oraz dorosłych czy w końcu czystość i bezpieczeństwo. Nie jestem specjalistą we wszystkich wymienionych kwestiach, ale potrafię odłożyć na bok własne ego i konsultować swoje zdanie z fachowcami w danej dziedzinie. W wielu tematach jest kilka niebezpiecznych trendów które musimy zatrzymać i kilka spraw, za które trzeba się zabrać. Do tego potrzeba nie tylko nowej energii i chęci ale także współpracy pomiędzy różnymi jednostkami samorządu terytorialnego, z którymi chętnie wymienię poglądy.
Red.: Czy miasto wykorzystuje swój potencjał?
B.C.: Byłbym hipokrytą gdybym powiedział dziś, że Jawor się nie zmienił i nie rozwinął. Ale rozwój miasta to dla mnie coś więcej niż zmiana topografii i wielkie inwestycje. Chciałbym, aby miasto więcej inwestowało w kapitał ludzki i aby drobne, a ważne sprawy mieszkańców nie były zamiatane pod dywan i odkładane w czasie. Trzeba odwrócić niekorzystne statystyki i wykorzystać potencjał miasta maksymalnie na wszystkich płaszczyznach tak, aby ci którzy kiedyś wyjechali chcieli wrócić, a ci którzy planują wyjazd, dali miastu jeszcze jedną szansę. Niewiele osób wie, że w ciągu 10 lat liczba mieszkańców Jawora zmalała o kilkanaście procent, mamy ujemny przyrost naturalny czy wysokie negatywne saldo migracji … a to tylko kilka „ciekawych” danych z Głównego Urzędu Statystycznego.
Red.: Na koniec, chciałbyś coś przekazać swoim wyborcom?
B.C.: Drodzy Jaworzanie, wiem, że czyny znaczą więcej niż słowa i chętnie to udowodnię, ale potrzebuję kredytu zaufania, o który dzisiaj Was proszę. Głos oddany na mnie nie będzie głosem straconym. Ja, jako nowa twarz w wyborach, nie zamierzam zmarnować otrzymanej szansy, bo to dopiero początek mojej samorządowej kariery, więc zaufanie mieszkańców jest dla mnie kluczowe.