Wiosna nadchodzi. Już gorączka opanowała ratusz miejski i jednostki podległe. Dwoją się i troją, by udowodnić swoje zaangażowanie, swój zapał do pracy i chęci szczere, by z Jawora uczynić miasto żywe, pełne atrakcji i propozycji dla mieszkańców i dla przyjezdnych – z całej Polski i świata (a może nawet i z Kosmosu).
To dzięki nim już-już wkrótce dzieci wraz z opiekunami pojadą kucami, pomalują kredą chodniki a nawet pobiegną (na przełaj) gdzieś przed siebie. Kto będzie cierpliwy i doczeka 3. maja, obejrzy występ świdnickich tancerzy lub się pomodli w obecności miłościwie nam panujących na ratuszu i ponad nim.
Oj, dzieje się w Jaworze! Dzieje się, że od lat się tak nie działo! Korzystajcie więc drodzy ziomkowie z tego, co nam wszystkim nowa władza zgotowała. A nie uchylajcie się od zabawy i trunków nie wylewajcie za kołnierz, bo to wszystko dla nas!
A jakby komu atrakcji miało zabraknąć, to zawsze może zawitać na naszym portalu. Choćby po to, by zamieścić jakiś wzniosły-podniosły artykuł lub choćby komentarz.
Zwłaszcza patrząc na zapierające dech w piersiach tempo, z jakim rozwija się nasz Jawor, jakim pięknym miastem staje się z dnia na dzień, jakie perspektywy rozpościera przed mieszkańcami (miejsca pracy, rekreacji, mieszkania) – wszystko to nagle sprawia, że długo wyczekiwane zmiany wreszcie są! Już są. I nie tylko w propagandowych gazetkach czy wystąpieniach oficjalnych. Zmiany widać gołym okiem. Po prostu. Czyste ulice, odnowione kamienice, zadbane alejki parkowe i naprawione wodociągi. Uśmiechnięci ludzie czekają na kolejne atrakcje, których miejscem będzie Jawor.
Nawet malkontentów jakby nieco mniej (przynajmniej na tym portalu – to ledwie dwie, w porywach cztery osoby, którym hejt zasłania oczywiste fakty). Ale i z tym miasto sobie poradzi. Wystarczy kupić kilka par różowych okularów. A jeśli i to nie pomoże, to są jeszcze zawsze gotowi specjaliści (lekarze, PR-owcy lub zwyczajni dobrzy ludzie), którzy wskażą właściwą drogę zbłąkanym owieczkom).
Bo czyż to nie są zmiany – te kwitnące rabatki, te pokryte szaloną zielenią trawniki, a choćby i mnogość przelotnych ptaków, które czasem – to prawda – temu lub owemu mogą to lub owo na poszetce zostawić.
Ale nic to, nic się nie stało. To z radości – z tych zmian, z tego lotu nad pięknym miastem, które z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzie przemienia się. Na naszych oczach.
– Stało się coś? – usłyszałem nagle zatroskany głos przyjaciela. A widząc moje zdziwione spojrzenie dodał: – Bo masz takie dziwne okulary. Gdzie je kupiłeś?
Mirosław Tender