Co prawda nikt nie zabija nam króla, Fortynbrasa nie widać u bram. Ale dzieje się źle!
W mieście o blisko 800-letniej historii uroczyście świętuje się 15-lecie basenu! Cóż, karleje nam Jawor. Byle rocznica urasta do rangi wydarzenia niemal historycznego, które – niechcący? – pozwala odsunąć na jutro lub kiedy indziej basenowy problem Jawora. Ot, w parku jest historyczny basen. Od kilku lat popada w ruinę. Poprzedni burmistrz nie miał do niego serca, a pieniędzy nie znalazł. Obecny składał już jakieś deklaracje. Póki co zanosi się na recydywę – basen w parku kolejny sezon zaliczy na sucho. Chyba że deszcz go zaleje…
Karłowatość to odmiana prowincjonalizmu, który wcale nie jest dumny ze swojej historii. A dokonań dzisiejszych nie dostrzega. Dlaczego? Bo wszystko, co ważne, przesłaniają mu nic nie znaczące rocznice, z których czyni święta. Poprzedni burmistrz każdy kawałek chodnika, byle mostek na strumyku uważał za swój sukces i celebrował przecinanie wstęgi. Niewiele się zmieniło, co widać po fotkach zamieszczonych z „jubileuszu 15-lecia Słowianki” na stronie miejskiej Jawora.
Robi się wydarzenie, zaprasza sportowców, celebrytów i byłych burmistrzów. Jest event! A co potem - kiedy tort zostanie zjedzony? Czy jest jakiś program nauki pływania dla dzieci z przedszkoli i szkół podstawowych, a gimnazjaliści mogą liczyć na trenera, który poprowadzi z nimi szkółkę pływacką?
Koncerty pokoju już udało się zaliczyć do kategorii imprez nieważnych, z targów chleba gładko przeszliśmy do festynu ludowego, z Kościoła Pokoju uczyniliśmy „perełkę”, która w życiu miasta nie odgrywa właściwie żadnej roli (ciekawe, że od kilku lat nie ma komu naprawić bruku wokół tej świątyni), jedną z najpiękniejszych kameralnych sal teatralnych na Dolnym Śląsku oddaliśmy we władanie dzieciom. A wieża ciśnień – cóż, ciśnie się…
To nie przypadek. To proces karłowacenia Jawora. Zamiast sięgnięcia do tradycji patrona miasta, wylansowano sztuczne i nieprawdziwe hasło: „miasto chleba-miasto pokoju” (żaden pokój nie został tu zawarty, a w każdym mieście piecze się chleb). Kiedyś bywali tu znani pisarze (no, może nie z ekstraklasy ale na pewno z pierwszej ligi), bywali muzycy (wciąż są w Jaworze znaczący muzycy, których nie słuchamy!), bywali filmowcy-amatorzy, którzy mieli ambicję konkurować z festiwalem w Polanicy. Do dzisiaj pozostały po tamtych latach …wspomnienia. Tylko tyle. Nie ma następców – ktoś powie. A skąd ta pewność? Może po prostu – nikt im nie dał szansy, nie otworzył drzwi!
Jawor nigdy nie będzie Wrocławiem. Nawet Legnicą nie będziemy. Ale mamy swoje skarby, które rozmieniamy na drobne, nic nie znaczące pseudo-wydarzenia promocyjne. Proces karłowacenia miasta to zamiana żywego organizmu w maszynkę promocyjną. Robi się wszystko dla promocji. „Bohaterów” widać na każdym zdjęciu. I nie chodzi o basen.
Mirosław Tender