Książe ów nie chciał mieć żadnych zwierzchników. Nie chciał, by ktokolwiek inny nakazywał mu co ma robić. Miał swoje księstwo i innym od niego wara. Książe postanowił więc odciąć się od wszelkich sił, które walczyły o wpływy nie tylko w okolicznych, ale także w jego księstwie. Choć książę nie należał do mocarzy, miał przy sobie wiernego rycerza i poddanego. Wiernego Leszka.
Niestety jak to często w takich historiach bywa, książę raz na cztery lata, by pozostać wiernym królestwu, musiał udać się na wojenną kampanię. Ruszył na nią i wierny Leszek. Kampania trwała długo, bo zaczęła się zanim jeszcze książę zdążył się zorientować. Wówczas to za jego plecami wyrósł mu groźny rywal do książęcego tronu. A jakże! Należący do frakcji chcącej przejąć władzę w całym królestwie.
Pech chciał, że mimo wysiłków Leszka, książę poległ, tocząc walkę nierówną. Jak wieść niesie stało się tak, gdyż książę stracił poparcie poddanych. Dlatego też nie otrzymał na czas potrzebnych posiłków. Nawet sam Leszek nie dał rady pomóc księciu w drugiej turze walk.
Jak się okazało poddanych od księcia oddalał jeden z dworzan, który postanowił przejąć władzę w księstwie. O tym, że książę i owy dworzanin nie pałają do siebie sympatią, mówiły wśród plotek dworskie damy. Kiedy więc książę poległ, a księstwo zostało opanowane przez frakcję władającego w całym państwie króla, wydawało się, że wiernego Leszka czeka banicja.
Początkowo los zdawał się jednak do Leszka uśmiechać. Nawet mimo tego, że część doradców nowego księcia rozpuszczała pogłoski, jakoby Leszek celowo działał na niekorzyść księcia. Leszek jako rycerz prawy, kierujący się jedynie dobrem księstwa, złożył hołd nowemu księciu. Czy to uchroni go przed przymusową podróżą w poszukiwaniu rycerskich przygód?
Wszelka zbieżność z kimkolwiek i czymkolwiek oczywiście przypadkowa. Radosnego Prima Aprilis!