Poprzedni burmistrz uważał, że jaworzanie cierpią z powodu braku chodników. Budowę nawet najmniejszego odcinka starannie dokumentował i obwieszczał mieszkańcom. Pragnął też ulżyć niepokojących się uzależnieniem od „obcego” pieca rozgrzewającego nasze kaloryfery. Dlatego kupił piec, choć w tej kwestii inni jaworzanie mieli zdanie odrębne. A nawet wręcz przeciwne.
Obecny burmistrz po cichu przyznaje, że nie wie, czego brak jaworzanom. Dlatego zainaugurował działalność G-50, której zadaniem jest stworzenie strategii rozwoju miasta. Strategia wykracza poza horyzont kadencji. G-50 szyje więc buty, w których będzie paradował następny burmistrz. O, pochylmyż się nad troską obecnego burmistrza nad zmartwieniami jego następcy. Pochylmyż się a chyżo! – jakby zawołał imć Zagłoba, gdyby był wśród nas. Ale go nie ma, zatem sami schylmy głowy. Może zobaczymy te chodniki poprzedniego burmistrza? A może – choć na chwilę – spojrzymy ciut bliżej nas. Tak z perspektywą na 2015, no – może jeszcze 2016.
Dalekie plany, odległe perspektywy, strategie pomijają bieżące potrzeby, sprawy pilne i jeszcze pilniejsze. W perspektywie strategii stają się elementem dawno zrealizowanym i zapomnianym. Niestety, w perspektywie zwyczajnych mieszkańców, którzy nie znaleźli się w G-50, są wciąż bolesnym cierniem, nieodłącznym towarzyszem codziennej egzystencji w Jaworze.
Może i potrzebne są jakieś strategie i ludzie pochylający się nad nimi, może nie są one elementem wielkiego planu PR. Może. Ale bardziej potrzebne są codzienne działania. Wypełnienie wyborczych obietnic (to one tak naprawdę wyznaczyły i strategię, i taktykę rozwoju Jawora), wsłuchiwanie się w bijące tętno miasta i zapobieganie tworzeniu się zatorów. Miasto jest potrzebne burmistrzowi do rządzenia. Ale mieszkańcom – do mieszkania. To proste, jak w domu – trzeba myśleć o cieknącym dachu, zatkanej kanalizacji, drodze tonącej w błocie czy pustych półkach w lodówce.
Wiadomo – z pustego i Salomon… – nie wszystko od razu. Ale herbata nie zrobi się słodka od samego mieszania łyżeczką. Może – zamiast wciąż tych samych ludzi z urzędniczo-biznesowej G-50 – zaprosić do urzędu młodych. Niech powiedzą, co ważniejsze – praca czy mieszkania? A może i jedno, i drugie? Rzeczą burmistrza jest adekwatnie odpowiedzieć na ich potrzeby. Inaczej – po co być burmistrzem? Kogo to obchodzi, kto rządził Jaworem 40 czy 50 lat temu? Ważne, co po sobie pozostawił. Abstrakcyjne strategie czy banalne chodniki, a może miasto, w którym jego mieszkańcy czują się dobrze. Bo to jest ich miejsce i dla nich. Nie dla burmistrza, nie dla przyszłych pokoleń. Ale dla tych, którzy są tu i teraz.
I na koniec – dlaczego w mieście św. Marcina nie ma noclegowni dla bezdomnych? Nie opłaca się – tak mówili poprzednicy burmistrza. A Marcinowi opłacało się dzielić płaszczem z żebrakiem? Pewnie miał to w swojej …strategii.
Mirosław Tender